Jeszcze cztery kolejki temu przewaga „Kolejorza” wyglądała bardzo pewnie. Lech Poznań po zaledwie dziesięciu spotkaniach zdołał wypracować sobie przewagę czterech punktów nad drugą Jagiellonią Białystok. Mistrz Polski wziął się w garść i w ostatnim czasie pokazuje bardzo wysoką dyspozycję w polskiej lidze. Po 14 kolejce wynik punktowy obu drużyn wyrównał się, a tuż za nimi znajdują się dwie kolejne drużyny. Raków Częstochowa oraz Cracovia Kraków wygrały swoje ostatnie spotkania, co dodaje tylko napięcia do obecnej sytuacji na szczycie tabeli.
Sytuacja na szczycie tabeli PKO Ekstraklasy zrobiła się naprawdę napiętą. Pomiędzy czwartą Cracovią Kraków, a pierwszym Lechem Poznań są zaledwie dwa punkty różnicy. „Kolejorz” dalej ma najlepszy bilans bramkowy, jednak co z tego gdy ciągle traci punkty?
Ich trzech obecnych głównych rywali w walce o lidera ekstraklasy wygrało swoje ostatnie spotkania. Każda z tych drużyn jest w świetnej formie i z każdym meczem się rozpędza, także możemy być pewni ciekawego wyścigu o pierwszą pozycję w tabeli. Lech Poznań w ciągu kilku meczów stracił swoją pewną pozycję jako lider PKO Ekstraklasy. Presja związana z konkurencją na szczycie tabeli tylko wzrasta, więc „Kolejorz” musi wziąć się w garść, jeśli chce w tej walce pozostać.
Lech Poznań – 31 punktów
Jagiellonia Białystok – 31 punktówBędzie się działo w tym sezonie 🔥 pic.twitter.com/hHsKcuKVVl
— Meczyki.pl (@Meczykipl) November 3, 2024
„Kolejorz” gubi punkty
Analizując terminarz Lecha Poznań można powiedzieć, że forma tej drużyny zaczęła spadać po meczu pucharowym. „Kolejorz” najwidoczniej nie zdołał się całkowicie pozbierać po porażce z drugoligową Resovią Rzeszów. Od tego spotkania, drużyna Nielsa Frederiksena rozegrała pięć meczów, zaliczając dwie porażki oraz trzy zwycięstwa. Ten rezultat nie wygląda aż tak źle, warto jednak wspomnieć o tym w jakim stylu „Kolejorz” wygrywał spotkania.
Można rzec, iż Lech Poznań stworzył własny paradoks. Spośród pięciu ostatnich przeciwników w ekstraklasie, to właśnie przeciwko najgroźniejszemu z nich zespół z Wielkopolski zagrał najlepiej. Mecz z Cracovią Kraków to była totalna kontrola ze strony „Kolejorza”, zwieńczona zwycięstwem 0:2 na wyjeździe. Natomiast zwycięstwa przeciwko Radomiakowi Radom oraz Koronie Kielce były już bardzo wymęczone. Mecz przeciwko „żółto-czerwonym” uratował bohatersko Patrik Wålemark strzelając hat-tricka. Natomiast przy spotkaniu z Mazowsza, podopieczni Frederiksena do ostatniej minuty drżeli ze strachu, ostatecznie wygrywając 2:1.
Lider ekstraklasy z problemami
„Kolejorz” może i wygrał z (w teorii) najcięższymi przeciwnikami, natomiast nie potrafił sobie poradzić z tymi teoretycznie najsłabszymi. Zaczęło się od porażki u siebie z Motorem Lublin, którą ciężko logicznie wytłumaczyć. Lech częściej atakował i grał piłką, jednak po drugiej bramce Samuel Mráza nie zdołał strzelić bramki nawet wyrównującej. Można powiedzieć, że to zwykły wypadek przy pracy, po prostu piłka nie chciała wpaść do siatki. Prawdziwy koszmar przyszedł jednak po niecałym miesiącu.
Puszcza Niepołomice to drużyna, która bardzo słabo weszła w ten sezon i przed ostatnią kolejką zajmowała ostatnie miejsce w tabeli. Lider ekstraklasy jechał więc do Krakowa z nastawieniem wyłącznie na zwycięstwo oraz szansą na powrót do dyspozycji z sierpnia oraz września. Jednak już w 23 minucie czerwoną kartkę obejrzał Michał Gurgul, co jest moim zdaniem decyzją kontrowersyjną. Nie zmienia to jednak tego, że po zejściu lewego obrońcy „Kolejorza”, cała drużyna prezentowała się poniżej jakichkolwiek oczekiwań. Puszcza wygrała to spotkanie 2:0, jednak równie dobrze mogło strzelić jeszcze trzy bramki, gdyby nie fenomenalny Bartosz Mrozek.
Lech Poznań. Niemożliwe nie istnieje.
— Dawid Dobrasz (@dobraszd) November 2, 2024
Adrian Siemieniec znalazł sposób
Forma Jagielloni Białystok w tym sezonie to istna sinusoida. Po serii pięciu zwycięstw z rzędu na samym początku tej kampanii rozgrywek, przyszedł czas na serię porażek. Cztery porażki w kwalifikacjach do europejskich pucharach oraz trzy porażki w PKO Ekstraklasie to rezultat drużyny Adriana Siemieńca w zaledwie półtora miesiąca. Ostatnia porażka mistrza Polski miała miejsce 14 września na bułgarskiej, kiedy to „Kolejorz” pokonał Jagiellonię aż 5:0. Po tej kompromitacji Adrian Siemieniec postanowił zmienić obraz swojej drużyny.
Jagiellonia Białystok nie przegrała meczu od prawie dwóch miesięcy. Drużyna Adriana Siemieńca notuje dobre wyniki nie tylko w ekstraklasie, ale też na pozostałych frontach. W Pucharze Polski pewnie pokonali Chojniczankę Chojnice 0:3, a w Lidze Konferencji mogą poszczycić się kompletem punktów. Pokonali u siebie Petrocub Hîncești oraz FC Kopenhagę na wyjeździe, co jest niesamowitym rezultatem biorąc pod uwagę doświadczenie Jagielloni w europucharach. 32-letni szkoleniowiec znalazł sposób na skuteczną grę na wszystkich trzech frontach, co znacznie przybliżyło jego drużynę do objęcia fotela lidera ekstraklasy.
Imponujące jest to, jak błyskawicznie dojrzała Jagiellonia.
Szybkie przystosowanie do rytmu grania co 3-4 dni, nie grają żadnego ura-bura w lidze. Diabelna skuteczność w lidze, nie narzucają już absurdalnego tempa, tylko w trybie ekonomicznym punktują sobie jak im się podoba.
— Damian Smyk (@D_Smyk) November 3, 2024
W 14 kolejce na mistrza Polski czekał wyjazd do Zabrza. Górnik od lat jest nieprzyjemnym przeciwnikiem dla czołowych polskich drużyn, co przełożyło się również na to spotkanie. Pierwsza połowa meczu była bardzo wyrównana, a gospodarze kilkukrotnie byli bardzo blisko objęcia prowadzenia. O ostatecznym rezultacie pojedynku zadecydowała druga połowa, która była pokazem umiejętności Nené oraz w szczególności Jesús Imaza. Hiszpański snajper zdobył pierwszą bramkę i asystował przy trafieniu Darko Churlinova. Tym sposobem Jagiellonia wygrała 0:2 i zrównała się punktowo z obecnym liderem ekstraklasy.
📝 Jagiellonia Białystok wygrała 2:0 z @GornikZabrzeSSA w wyjazdowym meczu 14. kolejki @_Ekstraklasa_. Bramki zdobyli @JesusImaz11 i Darko Churlinov. Więcej o #GÓRJAG ⤵️
— Jagiellonia Białystok (@Jagiellonia1920) November 3, 2024
Powrót Marka Papszuna
Poprzedni sezon zweryfikował obecne umiejętności Dawida Szwargi jako szkoleniowca. Zarząd Rakowa Częstochowa zdecydował się na nietypowy krok, czyli ponowne sprowadzenie Marka Papszuna jako głównego trenera i zdegradowanie 34-latka do ponownej roli asystenta. Okazało się to „strzałem w dziesiątkę”. Mimo ciężkiego początku, obecny szkoleniowiec Rakowa Częstochowa zdołał ponownie znaleźć sposób na zdobywanie punktów. Mówiąc w skrócie, nie tracić bramek i zdobywać tyle ile potrzeba.
Prawdopodobnie spośród czterech omawianych dzisiaj drużyn, Raków Częstochowa gra najmniej efektownie. Wiemy jednak, że w futbolu na końcu liczy się wynik, a nie styl. Właśnie w tym aspekcie Marek Papszun jest fenomenalny. Podczas sezonu mistrzowskiego gra Rakowa Częstochowa również nie była porywająca, także niedziwne, iż ponownie tak wygląda oblicze tej drużyny. Nie licząc przegranej serii rzutów karnych w Pucharze Polski, „czerwono-niebiescy” przegrali ostatni mecz ponad dwa miesiące temu. W ostatnich siedmiu spotkaniach w ekstraklasie, Raków wyszedł zwycięsko sześciokrotnie, a tylko raz zremisowali we Wrocławiu.
Jak najmniej bramek kluczem do sukcesu
Co najbardziej imponujące w obecnym Rakowie, to gra defensywna. W 14 meczach drużyna Marka Papszuna straciła tylko cztery bramki. Świetny sezon ma Kacper Trelowski, który ostatnio doczekał się nawet powołania do reprezentacji Polski. 21-letni bramkarz jest dodatkowo wspierany przez Stratosa Svarnasa oraz Mateja Rodina, których mało który ekstraklasowy napastnik jest w stanie minąć. Problemem Rakowa Częstochowa jest gra ofensywna, jednak obecnie nie przeszkadza im to w zdobywaniu punktów.
Obecnie specjalnością drużyny Marka Papszuna jest strzelanie zwycięskiej bramki w ostatnich minutach. Nie inaczej było w spotkaniu 14 kolejki przeciwko Stali Mielec. Raków Częstochowa był przy piłce dużo częściej od gości, jednak nie potrafili stworzyć żadnej klarownej sytuacji. Wynik otworzył dopiero w 94 minucie Jonatan Braut Brunes, wykorzystując rzut karny. To już trzeci raz w tym sezonie gdy były mistrz Polski wygrywa mecz po bramce w samej końcówce spotkania. Ten sposób, jednak działa, a Raków zajmuje obecnie trzecie miejsce w tabeli, a do lidera PKO Ekstraklasy brakuje im jeden punkt.
Lider ekstraklasy zagrożony przez „przyjaciela”
Lider ekstraklasy ma kogo się bać, a do tego zestawienia niespodziewanie dołącza się Cracovia Kraków. Dawid Kroczek jest szkoleniowcem „Pasów” dopiero od kwietnia tego roku, a już widać ogromną pracę jaką włożył w rozwój tej drużyny. Zespół z Małopolski kończył poprzedni sezon na zaledwie 13 miejscu w tabeli, a obecnie „depcze po piętach” czołowym drużynom.
Szczerze można powiedzieć, że Cracovia Kraków w ciągu ostatnich paru lat była zarządzana bardzo chaotycznie. Jacek Zieliński w ciągu dwóch i pół roku nie był w stanie zbudować stabilnej drużyny, co poskutkowało jego zwolnieniem pod koniec poprzedniego sezonu. Obecnie „Pasy” wyglądają jak prawdziwy zespół z krwi i kości, gdzie każdy wie co ma robić. Można wyróżnić oczywiście Benjamina Källmana, którzy strzela bramkę za bramką, czy jeden z najlepszych transferów obecnego sezonu Ekstraklasy, czyli Ajdina Hasića. Myślę jednak, że obecna świetna forma Cracovii opiera się na tym, że Dawid Kroczek zdołał zbudować z zbieraniny piłkarzy prawdziwą drużynę.
„Czarny Koń” dalej w walce
Oczywiście, nie jest to jeszcze zespół idealny lekko mówiąc. W ciągu pierwszych dziewięciu spotkań Cracovia zdobyła aż 19 punktów, jednak po dziewiątej kolejce została wyelminowana z Pucharu Polski przez Sandecję Nowy Sącz. Po tej porażce forma Cracovii zdestabilizowała się, co skutkowało remisem ze Stalą Mielec, czy porażką z Lechem Poznań. Mecz z „Kolejorzem” to była totalna dominacja gości i nie dało się w nim ujrzeć naoliwionej maszyny Dawida Kroczka.
Co jednak ratuje Cracovię to gra ofensywna. „Pasy” strzeliły najwięcej bramek ze wszystkich drużyn z ekstraklasy w tym sezonie. 30 goli w 14 spotkaniach to naprawdę porządny wynik, a za nim idą wysokie wyniki w lidze. Przed spotkaniem z Lechią Gdańsk, Cracovia pokonała Motor Lublin aż 6:2, a 20 dni wcześniej wygrali 4:2 ze Śląskiem Wrocław. Problem stanowi, jednak gra defensywna „Pasów” , szczególnie po tym jak z gry na kilka miesięcy wykluczony został Kamil Glik.
14 Kolejka była świetną okazją dla „Pasów”, by zbliżyć się do czołówki. Czekał na nich wyjazd na Pomorze, gdzie podjęli Lechię Gdańsk. Do przerwy goście prowadzili już 2:0, a beniaminek schodził do szatni w „dziesiątkę”, po tym jak drugą żółtą kartkę obejrzał Conrado Buchanelli Holz. Pierwsza połowa to był koncert Cracovii Kraków, natomiast w trakcie drugich 45 minut było można zauważyć wyraźne rozluźnienie w drużynie Dawida Kroczka. Skutkowało to bramką dla Lechii, ta jednak ostatecznie nic nie zmieniła. Cracovia wygrała ten mecz 1:2 i zajmują obecnie czwarte miejsce w tabeli, mając dwa punkty straty do lidera ekstraklasy.
Jak może się rozwinąć sytuacja?
Do końca rundy jesiennej pozostały jeszcze cztery kolejki. Jakie drużyny mają najcięższy terminarz do końca tego roku? Ciężko jednoznacznie powiedzieć, na pewno wiemy jednak jaki będzie najważniejszy mecz tej rundy. Już dziesiątego sierpnia do Białegostoku zawita Raków Częstochowa, co może znacznie namieszać na szczycie tabeli PKO Ekstraklasy. Dodatkowo zespół Adriana Siemieńca trzy dni wcześniej gra w Lidze Konferencji przeciwko Molde FK, co na pewno nie wpłynie pozytywnie na mistrza Polski. Poza tym Jagiellonia zmierzy się jeszcze z Pogonią Szczecin, która ciągle próbuje złapać stabilną formę.
Zarówno Lech jak i Cracovia rozegrają spotkanie przeciwko Legii Warszawa. „Legioniści” obecnie próbują nadganiać czołówkę tabeli i zajmują piąte miejsce. Ostatnio wygrywają mecz za meczem to czyni z nich bardzo groźnych rywali. Bardzo możliwe, że to właśnie oni pozbawią cennych punktów „Pasy” lub „Kolejorza”. Lech Poznań zmierzy się również z Piastem Gliwice oraz Górnikiem Zabrze, które lubią zaskoczyć dobrym spotkaniem przeciwko najlepszym. Jak już lider ekstraklasy pokazał ostatnio, może stracić punkty z każdym.
Ostatnie kolejki jesiennej rundy PKO Ekstraklasy będą bardzo ciekawe do obserwowania. Na straconej pozycji wydaje się być Jagiellonia Białystok, jednak Adrian Siemieniec pokazał już, że nauczył się grać na kilku frontach. Lech musi pozbierać z marazmu, a Cracovia oraz Raków na pewno będą próbować kontynuować swoje efektywne strategie. Lider ekstraklasy może zmienić się już w najbliższej kolejce.